Dlaczego warto zaadoptować kota, a najlepiej dwa

Niecały rok temu do naszego domu zawitały stworzenia z innej planety. Tajemnicze osobniki z wąsami, których dumne pyszczki potrafią przybrać czasem wyraz zgoła kretyński.11020219_802917769792640_1982958155098083151_n

 

10487255_781055605312190_545150318940390731_n

Oto Rekin i Pieprz. Rekin – dobry chłopak, książę bloku, który od pierwszych minut czuł się jak u siebie. Pieprz – trochę przerażona życiem, chorowita dziewczynka, która potrzebowała nieco czasu, żeby nam zaufać. Okazała się przekochaną istotą wykorzystującą każdy moment, żeby wejść na człowieka. Na kolana, na plecy, na ramię. Nie mogę, bo kot na mnie leży – to zdanie naprawdę ma zastosowanie!

Byłam przygotowana na najgorsze. Myślałam, że koty będą nas drapać, chodzić po ścianach, atakować nogi pod kołdrą, ganiać całymi nocami. Kot, z którym się wychowałam przyzwyczaił mnie do myśli, że są to stworzenia nieobliczalne. Okazało się, że jedynym problemem były nocne biegi, ale i te szybko się uspokoiły. Naszymi częściami ciała kompletnie nie były zainteresowane, ponieważ polowały na siebie nawzajem. I na laser. Pro tip: nie bawcie się nigdy z małymi kotami ręką. Wiem, że to kuszące, bo maluchy   są niegroźne i słodkie, ale taki kot zapamiętuje, że ręka to zabawka. Czasem mu się to przypomina, a ma na przykład rok i spore łapsko. Nasze potwory kompletnie nie miały i nie mają takich skojarzeń – nigdy nie przyszło im do głowy zaatakować ręki czy nogi. Okazały się przekochanymi ziomami. Rekin zaprzyjaźnił się nawet z psem sąsiadów.

10888762_764201123664305_2279830473266813978_n

Niestety po kilku miesiącach mała Pieprz zachorowała na potworną kocią chorobę – wirusowe zapalenie otrzewnej. Nie ma na to lekarstwa. Gasła w oczach, a my musieliśmy podjąć decyzję kiedy się z nią pożegnać. Powiem Wam szczerze, że nie spodziewałam się, że tak bardzo się do niej przywiązałam. Była małym, czarnym ziarenkiem pieprzu, źbłem, pyłkiem. Miała ciężkie dzieciństwo, a u nas na chwilę rozkwitła, poczuła się bezpieczna i szczęśliwa. Nigdy nie zapomnę jej wielkich głupawek, całej gamy miauków ( była specjalistką od szantażu) i awantur o tulenie.

Rekin został sam. Węszył. Gdy słyszał imię Pieprz miauczał i rozglądał się po drapaku. Całymi dniami zawodził i domagał się uwagi. Musieliśmy non stop się z nim bawić. Spał zawsze wtulony w mój bok.

Potrzebowaliśmy czasu, żeby podjąć decyzję o wzięciu kolejnego kota, ale w końcu nadszedł dzień, gdy w naszym progu stanęła ta młoda dama.

IMG_1000_Fotor

Oto Wodzu. Planowaliśmy nazwać ją Cytryną, ale jak zobaczyłam jej wzrok rzuciłam żartem „przecież to jest Wodzu!”. Wiecie jak to jest z takimi żartami. Zostało. Czasem mówię do niej też per Voldemort albo Queen of Shadows. Te wszystkie określenia dotyczą wyłącznie jej aparycji, ponieważ jest kochaną kotką uwielbiającą przytulańce. No, może Rekin ma z nią więcej problemów, bo to ona rządzi obecnie w kocim duecie. Przeszła też szkolenie saamobrony prowadzone przez starszego brata. Obawiam się, że ciężkie trenigi obrócą się kiedyś przeciwko Rekinkowi.

IMG_1002_Fotor

Rekin to kotopies. Aportuje, bawi się z psem sąsiadów, można go tarmosić, zawsze wita nas w progu. Poczciwy typ, który oddaje zabawki i łatwo go odsunąć od miski. Uwielbia kocie zapasy. W tej parze to Wodzu ma prawdziwie koci charakterek. Potwory lubią się, choć nie ma między nimi takiej zażyłości jak między Rekinem a Pieprzem. Ponadto są o siebie zazdrosne. Musimy więc uważać z głaskaniem i równo dzielić uwagę.

Od dziecka byłam kociarą, więc pytanie czy warto mieć koty jest dla mnie bezzasadne. Ale za to mój mąż ich nie znał, a więc nie lubił. Myślał, że to takie większe chomiki, z którymi nie ma interakcji. Na szczęście udało się go przekonać. Teraz chyba nie wyobraża sobie bez nich życia.

Dlaczego fajnie mieć w domu koty?

1. Mają futro i są ciepłe. Mogą zastąpić koc w jesienne wieczory, o ile uznają, że wasze kolana zasługują na to, żeby na nich leżeć.

2. Mruczą. Mruczący kot działa relaksująco i z powodzeniem może zastąpić muzykę do medytacji. (Pomysł na biznes: joga z kocim mruczeniem na żywo!)

3. Mają bardzo dziwne i zabawne pomysły. Przyglądanie się kotom to niezłą rozrywka. Wchodzą do pudełek, do których nie mają szans się zmieścić. Wkładają sobie torebki na głowę. Biją się po twarzy. Gadają do ptaków za oknem. Wspinają się na drapak jak małpy. Ćwiczą jogę – ulubiona pozycja: noga za głową.

4. Uczą kreatywności. Mają niewyczerpany zasób pomysłów na uczynienie z przedmiotów codziennego użytku super zabawek. U nas ostatnio na topie jest liść oregano. Wodzu obsesyjnie goni cienie, Rekin jest gotowy na wszelkie poświęcenia, żeby zdobyć gumkę do włosów.

5. Uczą cierpliwości. W pewnym momencie przestajesz zauważać, że zawsze siadają akurat na laptopie, wbijają w ciebie łeb, kiedy uznają, że pora na głaskanie, hałasują o 1 w nocy i uznają za cel przejść bez upadku po suszarce na ubrania zawieszonej pod sufitem.

6. Mają napady tulenia. Wtedy nie ma zmiłuj, musisz rzucić wszystko i je głaskać.

Jeśli rozważacie adopcję kota – bierzcie od razu dwa. Koniecznie! Dwa koty nie potrzebują więcej miejsca, nie są też bardziej zauważalne. Są natomiast zdecydowanie mniej odczuwalne, bo bawią się ze sobą i nie trzeba poświęcać im tyle uwagi. Poza tym to zawsze podwójna dawka tulenia, ciepełka i mruczenia. Oraz super widowsko, ach te kocie bitwy!

Chciałabym Wam też mocno polecić fundację dzięki, której adoptowaliśmy nasze stwory czyli Kocią Strefę Adopcyjną.

10007253_1501558380078922_4069113960491355641_n_Fotor

Kocia Strefa to nie żadna wielka organizacja, tylko bardzo ciepła rodzina, która pomaga kotom. Przygarniają, leczą, szukają odpowiednich ludzi, oddają w dobre ręce i pomagają opiekunom odnaleźć się w nowej roli. Jeżeli kocurek narobi przez przypadek do wanny albo nie wiesz kiedy jest odpowiedni moment na sterylizację, można liczyć na ich radę.

Polecam też śledzić fanpage Strefy, ponieważ jest prowadzony przez niewiastę z dużym poczuciem humoru, a jak wiadomo kotów w Internecie nigdy nie za wiele. Serio. Tylko kilka razy słyszałam jak moje koty się śmieją. Zawsze wtedy przyłapywałam je na czytaniu newsów od Kociej Strefy!

Jeżeli nie możecie przygarnąć kotów albo macie już w domu futro możecie wspierać fundację w inny sposób. Wysyłając pakę z jedzeniem, robiąc zakupy w Zooplus przez kliknięcie bannera na strefowej stronie  lub kupując przez aplikację FaniMani. Część kwoty zostanie przekazana kocim paszczom.

Róbcie więc szybciutko co macie robić, ja zaraz zmykam prowadzić zajęcia, a Rekin i Wodzu machają łapą. To chyba ma być pozdrowienie. Ale z nimi nigdy nie wiadomo!

13 thoughts on “Dlaczego warto zaadoptować kota, a najlepiej dwa”

  1. Kocham koty! Przez całe życie (z przerwami) jakieś miałam, niestety od paru lat nie mieszkał ze mną żaden. Od dwóch miesięcy mamy jednak naszą cudowną księżniczkę Miri, która właśnie patrzy na mnie sceptycznie, gdy piszę ten komentarz. Chyba jej przeszkadzam w spaniu. W każdym razie dwa koty byłyby wygodne, to fakt (gdy przyjeżdżamy do teściów, Miri jest bardzo zajęta zabawą z ich Brytyjczykiem i nie domaga się tak bardzo uwagi, za to w domu jest wielce obrażona, gdy wychodzimy do pracy i zostawiamy ją samą), ale nasze mieszkanie jest tak małe, że aż boli, gdy zamyka się w nim jednego kota (łącznie dwa pomieszczenia – pokojo-kuchnia oraz łazienka… 24m2), dlatego dwóch mieć nie będziemy.

    Ostatnio się dowiedziałam o tym, że nie należy bawić się ręką, ale już jest za późno… Szkoda, że nie wiedziałam tego dwa miesiące temu. Ech.

    Zrobiło mi się bardzo smutno, gdy czytałam o Pieprzu. Wymiziaj ode mnie Rekina i Wodzu :).

    1. Agata Ucińska

      Przestrzeń może być problemem, to prawda. Ale jeden kot na pewno lepszy niż żaden :D

      Potwory wymiziane, dziękujęmy :))

  2. Koty lubiłam zawsze, ale uważałam siebie za bardziej „psią”osobę… dopóki nie wynajęłam pokoju w mieszkaniu z kotami w pakiecie. Teraz uwielbiam jedne i drugie stworzenia tak samo i nie wyobrażam sobie w przyszłości nie mieć własnych kotów. :3

    1. Agata Ucińska

      Ja z psami nie umiem się dogadać. Lubiłam się z psem moich rodziców, ale zdecydowanie wolę koty.

  3. „Nie mogę, bo kot na mnie leży” – nie sądziłam, że to jest uniwersalne i myślałam, że tylko u mnie w domu na to wpadliśmy :D
    I jak to jest z tym nazywaniem kotek męskimi imionami? Mamy tak samo: Okruszek, Snooker i Blue :)
    Pozdrawiam,
    Zu & siedem kotów (taa…)

    1. Agata Ucińska

      No właśnie nie wiem… łapiemy się na tym czasem, że „Wodzu” stanowi nawet oddzielną nazwę własną, której nie odmieniamy :D

  4. Wspaniały, cieplutki post :-) Pod wszystkim się podpisuję, bo sama mam cudowne stworzenia. I też zaadoptowałam od razu dwa koty – to była bardzo dobra decyzja. Pięknie się razem oswajały, uczyły siebie nawzajem, dziś jedno o drugie się martwi gdy coś się dzieje. Potem przyszedł kot nr 3 i zrobiło się jeszcze ciekawiej :-D Ale to już ostatni darmozjad, więcej nie będzie ;-) Koty to wspaniałe stworzenia, trzeba tylko je poznać i zrozumieć ich sposób funkcjonowania. A czasami zaakceptować ich cechy.

    1. Agata Ucińska

      A jak we 3 się dogadują? Ciężko mi sobie wyobrazić wprowadzenie nowicjusza do zgranego duetu.

  5. Od zawsze byłam psiarą, miałam trzy psy, poumierały ze starości. Nie mogłam wziąć znowu pieska, bo mam małe dziecko, całymi dniami pracuję, kto by z nim wychodził. No więc w czerwcu dostałam , wciśnięto mi kota, twierdząc, że to kotka. Oczywiście na drugi dzień u weterynarza okazało się, że to kocurek, Kłębek. I nie ma dwóch miesięcy, tylko sześć tygodni. Na początku wystraszony, a teraz wszędobylski. Jest cudny, puchaty, misiaczkowy, wąsatek. Czasami podrapie pancię i nie tylko, pogryzie, wszdzie wejdzie, raz przez przypadek zamknęłam go na całą noc w szafie 😊 liże masło z kanapki, twaróg i dżem, ostatnio zjadł mi pół opakowania szynki, bo zapomniałam włożyć do lodówki. Lubi spać na prasowalnicy. Z rana skrzeczy na mnie jak żaba ( muszę to nagrać) . Jest kochany.

    1. Agata Ucińska

      Cudna historia! Rekin też czasem łapie chrypkę i wydaje z siebie skrzek. Może baluje po nocach. Hmmmmm ;)

  6. Właśnie przez żarty moja poprzednia kotka wabiła się Puszka Carlsberg (miała być sama Puszka, ale mąż miał skojarzenia) a kotka, którą mamy teraz wabi się EB (tak, też od piwa) ;)

  7. Od dzieciaka zawsze miałam w domu kota. ZAWSZE. Gdy jeden odszedł – pojawiał się następny. Nie wyobrażam sobie domu bez kota.
    Od chyba 3 lat? mam dwa koty. Jeden ukochany planowany a drugi całkiem przypadkowy. Naprawdę te zwierzęta są niezauważalne! Dwóch jest mniej niż jeden:D Do tego widać jak starszy wychowuje młodszego – pamiętam jak się pilnowały. Jedyny minus to ilość karmy jaką potrafią pochłonąć :D

  8. Prawie miesiąc temu zaadoptowaliśmy kociaka bardzo podobnego do Twojego Rekina. Tajger jest jeszcze troszkę bojaźliwy i niepewny. Jak się okazało wcześniejsza rodzina wzięła go do siebie i zwróciła go do schroniska po 2 tygodniach. Ja nie wyobrażam sobie że mogłoby go nie być z nami. Jest bardzo radosny, przyjazny i wesoły.

Skomentuj Stenia Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *