Ciało, dziękuję ci.

Zajęcia tańca współczesnego. Staram się skoncentrować. Czuję obolałe mięśnie. Tego dnia prowadziłam już jogę, później jeszcze zrobiłam swoją praktykę. Wiem, że mogę być zmęczona. Barki dają się we znaki. To od wczorajszej rurki. Teraz siedzę z wyprostowanymi nogami, napinam mięśnie nóg,  prostuję kręgosłup, wyciągam ręce w górę, trwam. Boli, ale nie ma zmiłuj.   Nasza nauczycielka lubi wplatać elementy jogi do rozgrzewki. Po zabójczych ćwiczeniach na brzuch. Bo centrum dla tancerza jest najważniejsze. Właściwie w każdym sporcie ruch powinien brać się z mocnego środka. Męczymy więc core, robimy psy z głową w górę, z głową w dół, dogrzewamy nogi. Czas na choreografię. Mózg wysila się, żeby zapamiętać sekwencję. Idzie mu to opornie. Kiedy koncentruję się na zapamiętywaniu, tracę linie, kolana się krzywią, świadomość ciała jeszcze nie tak dobra, żeby robić dwie rzeczy na raz. Gdy skupiam się na technice, nie pamiętam co miałam właściwie zrobić. Nie szkodzi, daję sobie czas. Wszystko kiedyś przyjdzie. Ciało zapamięta właściwe ułożenie, umysł zacznie zapisywać ruchy szybko i sprawnie. Na razie staram się czerpać z lekcji tyle ile się da, bez frustracji. Uczymy się zawieszenia w wejściu na bark. Jest trudno. Ramię się odzywa. Hola, hola, chcesz żeby cię dźwigać na rurce, a potem utrzymywać twój ciężar na podłodze. Czy nie za dużo wymagasz?  Znam już swoje wątpliwości i wiem, że dam radę.

W końcu coś udaje mi się zapamiętać. Rozgrzane mięśnie dają radę. Wzruszam się. Czuję, że mieszkam we wnętrzu doskonałej machiny, która pozwala mi na coraz więcej. Dobrze pamiętam, gdy leżałam w łóżku z obolałą po operacji nogą. Dobrze pamiętam, gdy uczyłam się na nowo poruszać stopą. Gdy postanowiłam zająć się na poważnie ruchem nie byłam żadną eks baleriną. Mocno odczuwałam wysiłek 2 razy w tygodniu. Kiedy zaczęłam chodzić na rurkę, musiałam na chwilę przerwać praktykę jogi, bo zmęczony organizm nie dawał rady. Wystarczyło go posłuchać, cierpliwie ćwiczyć, czasem odpuścić i oto dziś jestem w zupełnie innym punkcie. Mogę trenować o wiele, wiele więcej. Wzmocniłam się. Mam przed sobą jeszcze mnóstwo pracy, ale wiem, że w swoim tempie będę w stanie bardzo dużo się nauczyć.

5

Kocham moje ciało, bo pozwala mi spełniać marzenia. Idziemy razem przez życie jak najlepsi przyjaciele. Wiem, że gdyby nie joga, fizjoterapia, praca nad świadomością ciała, koncentracja, uważność, gdyby nie siła i stabilizacja zdobyte na rurce, dziesiątki treningów o świcie – nie byłoby mnie tutaj. Nie stałabym na sali tanecznej i nie próbowała znowu swoich sił w tańcu. Nie prowadziłabym zajęć jogi. A przecież to dopiero początek.

Zazwyczaj mamy bardzo opresyjny stosunek do ciała. Ot, brzydka ziemska powłoka. Chcemy nadać jej określony kształt, sprawić by wyglądała jak wyczarowana w Photoshopie. Ludzie, jesteśmy już duzi, przecież wiemy, że to niedorzeczne. Głodzimy się, testujemy diety, kompulsywnie obżeramy, kompulsywnie uprawiamy sport. Przez miesiąc codziennie, przez trzy wcale. Chcemy szpagatu w miesiąc. Doznajemy kontuzji. Naszym celem jest bikini body, niby endorfiny, ale raczej ładne pośladki.  Często się przeziębiamy – wzdychamy, taka karma, gripex i do przodu. Nie dosypiamy, bo wyśpimy się po śmierci. Teraz red bull załatwi sprawę.  Swojego kota traktujemy lepiej niż własny organizm.

A gdyby tak podejść do tematu spokojniej. Nakarmić się porządnym, prawdziwym jedzeniem, bez popadania w skrajności. Ćwiczyć może mniej, ale regularnie, na miarę własnych możliwości. Wyspać się. Poprawić postawę u fizjoterapeuty. Poczekać na efekty nieco dłużej niż pół roku. Zrozumieć, że relacja z ciałem trwa nie do sezonu bikini, a całe życie.

6

Ciało. Dziękuję ci za wytrzymałość, siłę, zdolność do regeneracji oraz cierpliwość do moich wyborów, nie zawsze najlepszych. Dzięki tobie otwieram oczy każdego dnia, biorę oddech, mogę się cieszyć smakiem kawy. Dzięki tobie chodzę, pracuję, słucham muzyki, uprawiam seks, skaczę z radości albo zwijam się w kłębek, gdy mi smutno. Dzięki tobie tańczę, turlam się, podciągam, kucam, biegam, wyginam, wiszę do góry nogami, przysiadam, obracam się. Dziękuję.

Zdjęcia: przecudowna i utalentowana Katarzyna Milewska 

Miejsce: piękne Slow Move

16 thoughts on “Ciało, dziękuję ci.”

  1. Wielkie dzięki za tego posta, motywujesz mnie jak mało kto i przypominasz o tym, jaką drogę przeszłam żeby od nienawiści do ciała dojść do zdrowszej z nim relacji.
    Cały czas miewam chwile zwątpienia i daję czasami przejąć czarnym myślom kontrolę nad sobą, ale zdarza się to coraz rzadziej, m.in. dzięki temu co piszesz.

    Mam nadzieję, że mimo nawału obowiązków nie zapomnisz o blogu. :)

    1. Agata Ucińska

      A ja dziękuję za te słowa. Nie zapomnę, potrzebowałam trochę czasu na odnalezienie w nowej rzeczywistości :)

  2. Świetny wpis, przede wszystkim bardzo mądry i bardzo prawdziwy. Zaczęłam ćwiczyć jogę od jakiegoś czasu i jest to nieliczna z aktywności fizycznych która naprawdę sprawia mi radość i do której nie muszę się zmuszać :) Na razie to tylko początki a już czuję małą zmianę w moim ciele, przede wszystkim siła to niesamowite jak szybko stajemy się silniejsi po jodze. Ale tak jak mówisz trzeba słuchać swojego organizmu, gdy czuję że dzis nie dam rady po prostu odpuszczam, a następnego dnia wracam z jeszcze większą siłą :)
    Pozdrawiam

      1. robin – This is my third year doing Project Life, it is the easiest way I have found to document our lives. I have tried but am not a traditional sckarbooper. I have only purchased the page protectors this year, would love the cobalt kit to make things look more cohesive.

  3. Świetny wpis. Warto sobie czasem przypomnieć, że bez naszego ciała nic byśmy z życia nie mieli i je docenić, zamiast narzekać – że za grube, za chude, za mało sprawne.

    1. Agata Ucińska

      Dzięki! Ano właśnie, szkoda, że dopiero zdrowotne kryzysy często o tym przypominają.

  4. Mam bardzo podobne przemyślenia na ten temat. Uwielbiam sport za świadomość ciała jaką mi dał, wcześniej wielu rzeczy nie byłam po prostu świadoma, a teraz wiem co mogę i chcę więcej.
    Dla mnie możliwości ludzkiego ciała są czymś niesamowitym. Każda dyscyplina uczy czegoś nowego. Nie raz na zajęciach tańca nie mogłam wyjść z podziwu tego co potrafię zrobić.

  5. Kurczę, jesteś strasznie fajna, autentyczna i bezpretensjonalna. Dzięki za te wpisy, motywują mnie jak mało które :)

  6. Ostatnie zdjęcie zachęciło mnie do poproszenia Cię o poradę. Ćwiczyłam jogę pół roku z nauczycielem, potem wyjechałam za granicę i teraz ćwiczę sama. Jestem początkująca i moim największym problemem jest sztywność nóg. Jest coraz lepiej, ale wciąż nie jestem w stanie swobodnie dotknąć rękoma ziemi, gdy stoję. Nie wspomnę już o katordze, jaką przeżywam, gdy staram się wyciągnąć i dotknąć palcami dłoni stóp w siadzie. Czy mogłabyś polecić mi jakąś sekwencję asan do codziennego wykonywania? Mniej więcej wiem, które asany „robią mi dobrze”, ale wykonuję je bardzo intuicyjnie i spontanicznie. Może taka stała i mądra sekwencja pomogła by mi bardziej. Będę bardzo wdzięczna za poradę!
    Ściskam!
    Wu

      1. Oj tak… Masz rację z tym brzuchem. Będę go przyciągać ;). Ostatnio zaniedbałam rozciąganie i od razu odezwała się moja rwa kulszowa. Myślę, że w takim wypadku skłony są jak najbardziej pożądane :).
        Dziękuję Ci za odpowiedź i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *