Wrzesień rozpanoszył się na dobre. To uroczy miesiąc, trochę letni, a trochę jesienny. Często daje energię do działania, bo kojarzy się z początkiem roku szkolnego (na wielu blogach dorośli już ludzie poświadczyli przypływ mocy oraz zadeklarowali swoje nowe plany). Odpuszcza też upał, a wraz z nim lenistwo. Schodzimy z leżaka, bierzemy się do pracy. Ja też ulegam temu wrażeniu, że idzie coś nowego, a jak nowego, to na pewno lepszego.
Przede wszystkim rozpoczął się drugi semestr moich studiów Relaksacja i joga na AWF. Pierwszy zjazd był strasznie ciekawy. W tym roku jeszcze dokładniej poznajemy zasady funkcjonowania ludzkiego ciała, odkrywamy tajniki asan i ich korekt. Za tydzień egzamin z anatomii, nie ma żartów! Jestem naprawdę szczęśliwą osobą – poznałam już nieco jogę u źródła, w Indiach, a teraz mogę poznać perspektywę akademicką. Bardzo rozwijające! W tym roku zamierzam poszerzać horyzonty i praktykować jogę wg metody Iyengara. Wiem, że dla większości joginów w Polsce to główna praktyka, ale ja zaczynałam od ashtangi i vinyasy, przez sivanandę po jogę akademicką. Oczywiście byłam kilka razy na sesjach iyengarowskich, ale czas je odwiedzać regularnie. W tej chwili bardzo doceniam dokładność i dojrzałam do spokojniejszej praktyki. Oczywiście nadal uwielbiam dynamiczne style, ale czuję, że w tej chwili potrzebuję precyzji.
Jutro wybieram się na wykład mojego męża w No Limit Ursus. Temat szkolenia to Aspekt medyczny w treningu personalnym. Marcin jest fizjoterapeutą, ma doświadczenie w pracy ze sportowcami. News jest taki, że mój luby zostanie zaangażowany do niektórych artykułów na blogu. Jego wiedza na maksa mi imponuje!
Wrzesień w tym roku był bardzo łaskawy, bo do Polski, na ponad miesiąc, przyjechała moja przyjaciółka, która na co dzień mieszka w Londynie. Mamy wspólne obsesje i podobne spojrzenie na życie. W kółko wałkujemy temat połączenia sportu, pisania i pracy zarobkowej. Tadam, poznajcie Zosię, która jest wspinaczką i w ciągu jednej chwili nauczyła się robić na rurce TO:
Nie mylicie się, nie mamy równo pod sufitem. Ale może kiedyś dokonamy czegoś fajnego:)
Sportu ciąg dalszy. Wchodźcie na TEGO bloga. Halasworkout to blog Tomka, który zajmuje się streetworkoutem i fitnessem. Choć strona dopiero powstała znajdziecie świetne artykuły (razem z filmikami) na temat kalisteniki. Został zamieszczony już poradnik dotyczący podciągania, pompek i dipów. Autor ma podejście do sprawności, które uwielbiam i podzielam. Wygląd jest spoko, ale to co naprawdę imponuje to siła i wytrzymałość. Jeśli chcecie wzbogacić swój trening i nieco się zmotywować, poczytajcie koniecznie.
Jeżeli zaś chodzi o kulinarne nowości, ostatnio testuję wszelkie posiłki, które mogą wspomóc trening. Wczoraj powstała pierwsza partia domowych batonów proteinowych. Są na bazie orzechów, płatków jaglanych, suszonych owoców i czekolady. Plus odżywka białkowa. U mnie sojowa, yaaay, nie mogę jeść soi, ale jej wyizolowane białko mi nie szkodzi! Nie macie pojęcia jak bardzo raduje mnie ten fakt. Robię sobie też potreningowe zielone smoothie: banan+nektarynka+natka pietruszki+nieco odżywki. Nie dodaję pełnej porcji, bo nie zależy mi na jakiejś ogromnej ilości białka w diecie, ale węgle+białko to dobra sprawa po wysiłku.
Zaczęłam też biegać. Ale o tym będzie oddzielny wpis. Tak, ta droga przez mękę, per aspera ad astra, zdecydowanie zasługuje na osobny post! Robię też coś jeszcze, ale nie chcę o tym póki co pisać, bo aż boję się zapeszyć. Ach trzymajcie więc mocno kciuki! Poza tym niezmiennie: pole dance i joga, a jakżeby inaczej.
Zaraz październik! Dziękuję Wam za wszystkie wiadomości. Strasznie się cieszę, że mam tak fajnych Czytelników! Wchodzimy razem w jesień, będzie fajnie!
Początki w bieganiu są ciężkie, u mnie to było 2,5 km marszobiegiem, dopiero później przyszedł czas, kiedy nawet po długiej przerwie bez większego problemu mogę przebiec 4-5 km. Będzie super :)
Bloga obczaję!
To pocieszające :D
Bardzo czekam na wpis o bieganiu! Dla mnie to jakaś czarna magia, więc chętnie poznam Twoje zdanie :)
Będzie, będzie, tylko niech się pozbędę kataru i wrócę do swego żółwiego truchtu :)
Nothnig I could say would give you undue credit for this story.
Pamiętam jak zaczęłam biegać zeszłej wiosny, łatwo nie było, ale już pod koniec roku bez problemu przebiegałam kilkanaście kilometrów.
A jogi i pole dance zazdroszczę.
To mnie BARDZO pociesza :)
:-)) wchodzimy,wchodzimy…będzie kolorowo.A Ty jak zwykle emanujesz pozytywna energia,która również mnie się udziela.Trzymam kciuki za jesienne przedsięwzięcia.Pozdrawiam.
Dzięki! Pozytyw musi być, inaczej nic tylko nie wychodzić z łóżka ;)