Magiczna książka, którą każdy powinien przeczytać

Nie biegam. Miałam kilka podejść, ale póki co nie jestem w stanie upchnąć biegania w swój plan treningowy. Joga, rurka i cross wystarczająco dają czadu. Jednak „Jedz i biegaj” Scotta Jurka to jedna z moich ulubionych książek i uważam, że każdy powinien ją przeczytać. Nie tylko biegacze, nie tylko sportowcy, nie tylko weganie.

jedz_i_biegaj_600_piks_

„Nie każdy ból jest istotny. Zasada jest prosta i surowa: biegnij, aż już nie będziesz mógł. A potem pobiegnij jeszcze trochę. Tam, gdzie większość ludzi się zatrzymuje, ty biegniesz dalej. Inni odpoczywają, ty robisz swoje.”

Scott Jurek to wybitny ultramaratończyk. Oznacza to, że potrafi przebiec setki kilometrów. Przebiec szybciej od innych. W górach, w deszczu i upalnym słońcu. Ultramaraton to ekstremalny wysiłek dla organizmu – koszmarne skurcze, ból ciała, odpadające paznokcie, otarcia, omdlenia, wymioty. Oczywiście można się zastanowić nad zasadnością takiego hardkoru, ale tu liczy się wyczynPrzekroczenie granic własnego ciała i absolutna kontrola nad umysłem.  Z każdą przeczytaną stroną rósł mój podziw dla ultramaratończyków. Myślałam sobie:  a spróbuj jeszcze raz ponarzekać na ból od rurki! 

Scott bardzo szczerze opisuje swoją biegaczą drogę. Trudne relacje z ojcem, z chorą na stwardnienie rozsiane mamą (każdy kto zetknął się z chorobą bliskich doceni tę bezpośredniość), próby łączenia treningów, pomocy rodzicom i studiów. Momenty zwątpienia, momenty triumfu. Przez rozdziały jak mantra przewija się zdanie „Czasem po prostu trzeba.” – jako najlepsza odpowiedź na kryzysy, wewnętrzny bunt i okrutne zagrywki losu. Znajdziecie także piękne opisy tego, czym właściwie jest bieganie, jak wiele można skorzystać biegając, mając kontakt z przyrodą i mimowolnie osiągając stan medytacji.

„Możesz nieść własne brzemię bez wysiłku lub sapiąc pod jego ciężarem. Możesz się martwić o jutro lub nie. Możesz sobie wyobrażać własny okrutny los lub różową przyszłość. Wszystko to przestaje mieć znaczenie, kiedy się poruszasz, kiedy coś robisz. Pytanie dlaczego jest w porządku, ale nie ma nic wspólnego z czynem. Nic nie daje takiej satsfakcji jak ruch, jak bieganie. Czasem po prostu trzeba.

Bardzo ciekawym wątkiem jest tutaj jedzenie. Dieta roślinna – bez mięsa, nabiału i jajek. Scott Jurek opowiada jak z pożeracza burgerów, które miały mu zapewnić optymalną ilość białka, stał się absolutnym fanem roślin. Pisze wprost, że taka dieta ma ogromny wpływ na jego sukcesy. Szybciej się regeneruje, ma więcej energii i siły, jest zdrowszy. W książce znajdziecie kilka super przepisów na zachętę i powody, dla których warto spróbować tego sposobu odżywiania.

Mogłoby się wydawać, że rady Scotta są banalne: ważniejsza podróż niż cel; nie porażka definiuje człowieka, a to co z nią zrobi; tajemnica wszelkiego sukcesu tkwi w umyśle. Brzmią trochę jak przeciętne mądrości ze szkolenia „rowoju osobistego.” Jednak fakt, że wypowiada je człowiek, który zmierzył się z największymi słabościami ludzkiej psychiki, który osiągnął  kontrolę nad ciałem i umysłem, który przeżył w życiu nie jedną katastrofę , sprawia, że mają zupełnie inną wagę.

„Jedz i biegaj” to maksimum inspiracji ogólnożyciowej. Bo czym tak naprawdę jest sport? Regularnym wykonywaniem męczących czynności niezależnie od pogody, stanu niewyspania, chcenia, niechcenia czy rozstroju emocjonalnego. Daje dużo satysfakcji i funu, ale kosztuje wiele potu, bólu i chwil zwątpienia. Możemy to przełożyć na dowolną dziedzinę w życiu. Pamiętajcie:

” Każdy z nas ma w sobie dość siły, by podjąć próbę zrobienia czegoś, o czym sam nie wie, czy zdoła to osiągnąć.”

Kto zafascynowany bieganiem niech czyta też książkę Pepsi Eliot: „Biegam, bo muszę”.  Ja mam nadzieję, że na wiosnę mój organizm przyzwyczai się do tego, co robię teraz i pozwoli mi na nieco biegu. Bardzo pociąga mnie medytacyjny, naprawiający psychę i przyrodniczy aspekt tego sportu.

 

2 thoughts on “Magiczna książka, którą każdy powinien przeczytać”

  1. Wciąż nie przywykłam do nowego bloga ;-) Książka rzeczywiście wydaja się warta przeczytania! Natomiast ja wciąż nie mogę się z bieganiem polubić. Szybki marsz tak, bieganie…powyżej kilometra moje oskrzela zaczynają się pięknie oczyszczać, co akurat podczas biegania fajne nie jest. Muszę spróbować podejść do tego jeszcze raz, trochę mądrzej ;-)

  2. Pingback: Nie lubię, ale biegam | Poczuj się lepiej

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.