W końcu przychodzi taki dzień, w którym wiesz. Wiesz jaki kolor bluzki wybrać w sklepie. Która asana to ta ulubiona. Czy potrzebujesz intensywnej praktyki czy może poleżeć. Domyślasz się skąd nieprzyjemny nastrój. Czy to zmęczenie, złość, a może początek strasznego smutku, który nie będzie chciał się łatwo odkleić. Przylgnie jak tatuaż, z którego ulatuje dziwny dym – trochę ze złudzeń, trochę ze wspomnień. Ale ty wiesz jak się z tym obejść, podmuchasz, wybierzesz olejek, zaopiekujesz się. Prawie nie boli, można wstać, wziąć prysznic, ułożyć włosy. Umiesz już uczesać się tak, jak zawsze chciałaś. Wersje dwie, włosy rozczesane albo w koński ogon, choć to raczej ogonek w twoim przypadku, ale nie szkodzi. Nie marzysz już o rudych puklach ani czarnej, gładkiej tafli. Widzisz w lustrze kolor idealnie orzechowy, trochę miodowy. Twój.
Robisz śniadanie. Nic nie udziwniasz, bo najlepsze są płatki ryżowe z owocami. Do tego koniecznie kawa, czarna i słodka. Pod mięśniem prostym, a także poprzecznym brzucha trzepoczą skrzydła niepokoju. Ale ty już wiesz, że nie należy się nimi specjalnie przejmować, bo z każdym kwadransem staną się coraz cichsze i spokojniejsze. Wiesz, że jak wyjdziesz z domu i mimo mgły, mimo chmur, nieznośnego deszczu – bezczelnie się uśmiechniesz, to każdy lęk wyda się malutki, nieważny, bo masz moc, wielką siłę, którą poczujesz od stóp do czubka głowy. Wsiądziesz do autobusu i pomyślisz, że wiesz. Wiesz jakie zajęcia chcesz prowadzić, a jakich nie. O czym pragniesz pisać, a co cię nudzi. Z kim współpracować, a z kim niekoniecznie. Które propozycje odpuścić, choć kuszą, bo może to szansa, bo może zamkną się jakieś drzwi raz na zawsze. Ale ty w dnie miednicy, w przeponie czujesz czy warto, czy nie warto. Wiesz z kim iść na kawę, żeby się zrobiło błogo, a kogo unikać, bo zabierze energię i nie odda.
Wiesz, co pamiętać i utulić na samym dnie serca, a co uwiera i raczej nie przestanie. Z czego warto czerpać moc, a czego lepiej nie przywoływać, bo rozpyli się jak zły duch i usiądzie na ramieniu, niewidoczne, a wyczuwalne. Wiesz, które myśli przeszkadzają, wbijają szpilki w gołe pięty, a które otulają miękkim, pachnącym puchem.
Wiesz, dokąd zmierzasz. Nie szukasz marzeń na cudzym instagramie. Nie chcesz już być Anią z Zielonego Wzgórza, Stasiem Tarkowskim, Kasią Bogdańską, ani nawet Blair Waldorf. Nie chcesz być Dashamą ani Tarą. Wiesz dokładnie jakiego chcesz życia i co jest dla ciebie ważne. Odkleiłaś, warstwa po warstwie, cudze wrażenia, plastikowe wyobrażenia o sukcesie. Zmyłaś z lustra wiele wymyślonych oczekiwań, nie swoich ambicji i pomysłów. Odetchnęłaś, jakbyś spotkała, kogoś za kim całe życie tęskniłaś, ale nie wiedziałaś gdzie go szukać.
Wiesz już też, że nie noga za głową jest celem twojej praktyki. Poznać siebie – oto prawdziwa jogiczna sztuka.
Zdjęcia: Katarzyna Wojniak :)
Świetny tekst! Bardzo błogo mi się zrobiło, bo sama jestem w trakcie tej nieustającej podróży wgłąb siebie :) Z każdym dniem odkrywam coś nowego, choć „baza” już dobrze poznana ;)
dzięki jodze oczywiście <3
Pozdrawiam ciepło
Cieszę się bardzo :) Joga to potężne narzędzie w tej materii!
Tak! Ja to właśnie nazywam minimalizmem!!! ;)
<3 <3 <3
Dziękuję za ten wpis.
:)
absolutnie wspaniałe.
Dziękuję :)
Jakie cudowne słowa, zachwyciłam się!
Bardzo mi miło :)
Bardzo ładne zdjęcia i bliskie mi tematy. Szczególnie to nie szukanie marzeń na cudzym instagramie, ograniczenie a czasem odcięcie się od tego, co męczy, frustruje (u mnie są to np. sprawy polityczno-społeczne), przychylność i miłość w stosunku do własnego ciała, które, jakie by nie było, daje przecież czasem tyle przyjemności (uczucie promieni słońca na skórze, kąpiel w jeziorze, seks, bieganie, wiatr w głowie, kiedy jadę rowerem). Lubię Twojego bloga bardzo! :)
Ten błogi moment jest fajny i można się delektować nim :) Ale później, zresztą tak jak w jodze, okazuje się, że można iść dalej i dalej, i wiedzieć więcej i więcej. I tak naprawdę nigdy nie nadchodzi ten dzień, w którym to już naprawdę jest wszystko. I to jest chyba jeszcze fajniejsze. Chociaż nie zawsze przyjemniejsze. :) A z kolorem włosów, to ja chyba jednak się nigdy nie będę potrafiła zdecydować. Kocham moje kolory włosów. Wszystkie;)
Agato uwielbiam Cie :)
Piękny wpis :).Znalazłam się tutaj dzięki Agnieszce nissiax :) i już zostaję. Czas zacząć ćwiczyć jogę i wziąć swoje zdrowie w swoje ręce. Od lat zmagam się z nerwica lękową i muszę jakoś wyciszyć i ciało i umysł :).Tylko od czego zacząć z tą jogą hmm ?; )
Elisabeth tack för allt du delat med dig av! All visdom du delat med dig av tar vi nu med oss och pÃ¥ sÃ¥ sätt kommer du leva vidare bland oss.En stjärna kommer lysa klarare pÃ¥ himlen där du är.Mina tankar gÃ¥r till er nära och kära. Jag hoppas ni finner kraft och styrka framÃ¥t.Till er andra blÃg¤logsare, var rädda om er!Elisabeth, vila i frid Cilla
Bardzo ładny tekst, taki w sam raz na leniwe sobotnie popołudnie:)
CUDOWNE SŁOWA!
Tam zdążam, powoli, krok za krokiem. Piękne słowa, bardzo wartościowe.
Bardzo fajny wpis. Motywujący. Będę do niego wracać.
Świetnie napisane! Aż z chęcią wrócę do tego tekstu jeszcze :)
Pozdrawiam :)
Świetnie napisane !! Właśnie wróciłam do jogi po długim czasie jej porzucenia, z lekko nadszarpniętymi nerwami i przerośniętymi ambicjami. Zostaję tu … :)
p i ę k n e
a co najlepsze, powoli zaczynam tego ostatnio doświadczać. dziękuję, że mi to uświadomiłaś!
Czy to faktycznie prawda? Cel realny do osiagniecia? Tak bardzo bym tego chciala, tak bardzo chcialabym odnalezc siebie, pozbyc sie tego co boli, poznac to co we mnie dobre i mocne… Tylko wiary jakos brak…