Po co medytuję?

Czym jest medytacja? Wielu osobom wydaje się, że to jakiś magiczny rytuał. Tymczasem jest to metoda, którą można stosować niezależnie od wyznania. Medytacja jest sposobem trenowania umysłu, nauką koncentracji, skupieniem na teraźniejszości. Tradycyjnie była wykorzystywana w wielu religiach i systemach filozoficznych (także w chrześcijaństwie). Obecnie wkroczyła również do świata zachodniej psychologii i medycyny. W ostatnich latach zainteresowały się nią duże ośrodki badawcze. Okazuje się, że praktyka medytacji zmienia pracę mózgu, a pozytywne efekty utrzymują się także po jej zakończeniu. Jako metoda terapeutyczna jest pomocna w leczeniu chronicznego bólu czy depresji. Okazuje się, że może łagodzić stany zapalne w organizmie, poprawiać odporność i zabezpieczać przed zmianami neurodegeneracyjnymi. Inne korzyści płynące z takiej pracy nad umysłem to większa równowaga emocjonalna, lepsze panowanie nad stresem oraz lepsza koncentracja.

IMG_6806

Bardzo długo medytacja kojarzyła mi się z wielogodzinnym siedzeniem w pozycji lotosu, zakończonym jakimś efektownym stanem. Lewitacją, może świeceniem w ciemności. Raczej zakładałam, że to nie dla mnie. Zresztą pisałam już o tym wszystkim we wpisie dotyczącym mindfulness. Dziś chcę napisać więcej o swoich osobistych doświadczeniach.

Kilka lat temu, kiedy chorowałam na depresję, trafiłam na książkę właśnie o mindfulness („Świadomą drogą przez depresję”) Stosowałam zawarte tam ćwiczenia i przynosiły mi ulgę. W tej chorobie umysł nie chce się podporządkować, wpada w spiralę negatywnych myśli.  Popsuta biochemia w mózgu nie pozwala łatwo się z nich wydobyć. Skupienie na jednej czynności, obserwacja tego co przychodzi do głowy, nauka nie reagowania na wszystko co podszeptują myśli, bardzo pomaga.  Dzięki krótkim ćwiczeniom koncentracji zrozumiałam, że każdy z nas posiada przycisk, którym może uruchomić w sobie spokój i uważność.

W międzyczasie zaczęłam praktykować jogę, która jest formą medytacji w ruchu. Wykonywanie asan również pomaga utrzymać umysł w ryzach. Z medytacją jest jak z ćwiczeniami fizycznymi – lepiej robić to regularnie, ale krócej, niż raz w tygodniu przez godzinę, zniechęcając się do tej czynności na wieki. Do dzisiaj mam problem z siedzeniem w bezruchu przez dłuższy czas. Klasyczne relaksacje bardzo mnie męczą. Dlatego stosuję metodę 5-10 minut. Staram się bardzo świadomie wykorzystywać „pozycję trupa” po zajęciach jogi. To wspaniałe kilka minut, podczas których zamiast planować obiad można obserwować oddech i trenować skupienie.  Gdy wykonuję asany również koncentruję się na wdechu, wydechu, ustawieniu ciała. Niedługo wiosna, wrócę do biegania, które również może być piękną formą medytacji.  Staram się nie odpływać myślami gdy jadę autobusem, zmywam naczynia czy gotuję obiad. Skupiam się na chwili obecnej, aktualnych doznaniach, biorę głęboki wdech i wydech. Te momenty pozwalają mi się wyzwolić z gonitwy myśli i zrelaksować.

IMG_0127

Po co to wszystko? Kiedyś wiele rzeczy  robiłam pod wpływem emocji. Zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Nie widziałam w tym nic złego. Może czasem robiłam coś głupiego, ale wydawało mi się, że moje życie jest fascynujące. Że mogę sobie robić z życia film. Taka huśtawka bywa uzależniająca.  Łatwo wpadałam w euforię, złość czy smutek. Budowałam relacje oparte na dramatach, co zazwyczaj kończyło się bardzo źle.

Wiele lat zajęło mi zrozumienie, że kiedy się uspokoję, to nie przestanę być sobą, ani nie pozbędę się uczuć. W naszej kulturze panuje przekonanie, że spokój to nuda. Chcemy intensywnych związków, doznań, zmian, magicznych przeżyć. Joga, medytacja, a także proces zdrowienia z depresji zmieniły całkowicie moje podejście do życia. Odebrałam kilka bolesnych lekcji i nie chciałam dalej szukać wrażeń.  Przejęłam kontrolę.

Takie nurty jak stoicyzm, joga czy filozofia buddyjska stały mi się bardzo bliskie. Rzadko  wkurzam się na rzeczy, na które nie mam wpływu. Mam mniej szalone życie towarzyskie, ale jednocześnie moje relacje stały się zdrowe.  Gdy się stresuję, boję albo smucę, staram się głęboko oddychać i pamiętać, że to ja trzymam ster. I to działa!  Życie nie stało się płaskie, ja nadal jestem sobą, ale stabilność daje o wiele więcej szczęścia.

Weź wdech i wydech. Poczuj swoje ciało. Zauważ, że życie dzieje się teraz, nie jutro, którego się boisz, nie wczoraj, za którym tęsknisz. Odpuść te nerwy. Nie zmienisz świata, nie zmienisz ludzi. Możesz zmienić tylko siebie. Zapanować nad swoimi myślami. A dobre myśli kreują dobrą rzeczywistość! Mówię Wam :)

PS. Pamiętajcie, że jeśli chorujecie na depresję lub macie inne problemy zdrowotne, to medytacja może pomóc w dojściu do zdrowia, ale nie zastąpi wizyty u lekarza i profesjonalnej terapii!

15 thoughts on “Po co medytuję?”

  1. hmm, niby takie proste i jakie trudne zarazem, prawda? porzucić oczekiwania, porzucić złe emocje, pogodzić się z tym, czego nie da się zmienić… myślę, że medytacja pomaga mi w tym, pozwala zwiększyć samoświadomość ciała i umysłu. jednocześnie pozwala zwiększyć kontrolę, jak i przestać kontrolować, taki paradoks.

    1. Agata Ucińska

      „zwiększyć kontrolę i przestać kontrolwać” Dokładnie! I nie jest łatwo,

  2. Mam bardzo podobne odczucia. Chociaż cierpiałam na zaburzenia odżywiana to też czułam się w więzach mojego umysłu.
    Joga pomaga. I to bardzo.
    Medytacja? To mój słaby punkt, ale jak mówi moja nauczycielka: „Dobrze znać swoje słabe strony. Wiemy wtedy nad czym pracować”

    1. Agata Ucińska

      W umyśle siedzi większość rzeczy.. to jest tak niesamowite.

      Na szczęście można zacząć od małych kroków :)

  3. Ja się od dawna nie mogę zebrać do takiej praktyki. Jestem chyba trochę jak taka ty sprzed pewnego okresu czasu- trochę mi się zdaje, że to nie dla mnie. Tymczasem męczę się czasem z tym, gdy łatwo targają mną emocje. Taki wymiar medytacyjny rzeczywiście ma joga i bieganie, ale może warto włączyć parę minut wyciszenia np. przed snem. Wtedy wyjątkowo trudno wyciszyć myśli.

    1. Agata Ucińska

      Warto spróbować. To w końcu tylko chwila:) Możesz zacząć od mindfulness, to meeega przyjazna forma.

  4. Ja również dawno temu myślałam… Ja i siedzenie w lotosie przez kilkanaście minut… Tak pojmowałam medytację. Gdy 12 lat temu stanęłamna macie… Gdy uczyłam się asan, gdy zaczęłam pojmować jak ważny jest oddech i gdy w końcu zaczęłam czytać książki jogowe, doszłam do momentu w którym jestem. Praktykuję świadomiej, podchodze do wielu spraw z dystansem, mniej się denerwuję. Uwielbiam prace z moim ciałem, uwielbiam jogę. Choć teraz poswiecam jej każda wolną chwilę nie żałuję, zmieniłam swoje myślenie, zmienilo się moje życie. Medytuję codziennie i nie potrzebuję do tego siedzenia w pozycji lotosu. Każda minuta mojej praktyki to moja mała medytacja:-)

    1. Agata Ucińska

      Dzięki za piękny komentarz. Uwielbiam wszelkie pozytywne jogowe historie :)

  5. Bardzo, ale to bardzo lubię medytację. Kiedy nie mam możliwości i czasu na celebrowanie takiej porządnej, to ustawiam sobie w tle dowolną medytację z youtube (np. te louise hay :)) albo muzykę kabalistyczną, która szybko wprawia mnie w trans i pozwala się zrelaksować.
    Obseewacja przepływu własnych myśli, wyciszenie…to jest niesamowite.

    Kiedy jeszcze trenowałam karate, pod koniec każdego treningu podczas zbiórki siadało się w specjalnej pozycji i zamykało oczy. To taka pierwsza forma „medytacji” z jaką miałam kontakt i od tej pory nie wyobrażam sobie opcji, abym nie fundowała sobie luksusu dowolnego wyciszenia każdego dnia :).

    PS. nie wiem czy to pisałam, ale lubię ciepły styl w jakim piszesz swoje teksty :)

    1. Agata Ucińska

      Dziękuję :))

      W sztukach walki umysł też jest punktem wyjścia, więc na pewno dbają u umiejętność wyciszenia.

      Ja też jestem wdzięczna za tę wiedzę, że wystarczy chwila wyciszenia i umysł się resetuje.

  6. Zawsze mi się podoba jak ktoś praktykuje jogę, jednak ja jakoś nie mogę się przełamać nie wiem dlaczego. Ale bardzo Cie podziwiam za wytrwałość.

  7. Już 5-7 minut medytacji rano pozwala zachować spokój na cały dzień. Mam problem z nakręcaniem się myślami – bardzo wpływają na moje samopoczucie. „Wynalazłam” metodę czy też sposób, aby temu przeciwdziałać. Oddychając powtarzam: „Z każdym wdechem pogłębiam spokój. Z każdym wydechem wyciszam myśli”. To coś między medytacją, a afirmacją – obydwie są bardzo pomocne w dążeniu do małych i większych celów.

    Pozdrawiam, będę tu zaglądać.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *