Ratunku, nadchodzi fit terror!

Wiadomo, że gdy wzrasta popularność jakiegoś zjawiska w kulturze, za chwilę pojawią się jego przeciwnicy. Ostatnio spotkałam się ze sporą ilością krytyki życia w stylu FIT.

Argument pierwszy: nie uprawiaj sportu, bo zgubisz mózg. Stracisz umiejętność czytania, nie odróżnisz dobrego filmu od złego, zapomnisz tabliczki mnożenia. Poza tym jak można zajmować się ciałem – to objaw pustki w głowie. Filozofów czytać, a nie na zumbę chodzić!  Tylko, że ciało i umysł to jedność. Ruch pobudza mózg do pracy i zapewnia mu większą sprawność przez długie lata. Dla mnie „bycie fit” to inwestycja. Oczywiście, że nie mam stuprocentowej pewności, że zapobiegnę demencji i chorobom. Ale zdecydowanie zwiększam swoje szanse, na to, żeby móc się cieszyć czytaniem książek przez długie lata, również na emeryturze. Myślę, że czasu na rozwój intelektualny trzeba szukać gdzie indziej, niekoniecznie ograniczając sport. Nie zostaliśmu stworzeni do siedzenia, siedzenie nam szkodzi. Pewna ilość ruchu to konieczność, a nie wymysł – koniec kropka.

IMG_0100

Argument drugi: trenerki z Internetu wcale nie motywują. Pokazują nierealne rzeczy. Kiedyś chciałam być jak Kino MacGregor (dla niewtajemmniczonych: sławna joginka, która posiadła nadprzyrodzone, akrobatyczne moce), ale przecież nigdy nie zrobię tego co ona, więc po co się starać, lepiej pójść do kina. I znów podejście: wszystko albo nic. Serio, kogoś demotywuje kobieta, która poświęciła kilkanaście lat na opanowanie pewnych umiejętności? To oczywiste, że jeżeli zainwestujemy 1/20 czasu, otrzymamy 1/20 efektów. Przecież w tym wszystkim nie chodzi o to, żeby stać się drugą Kino, tylko o to, żeby chociaż trochę poprawić swoje życie i swoje zdrowie. Może w takim razie nic nie robić, bo zawsze znajdzie się ktoś sprawniejszy i mądrzejszy? Właściwie po co oglądać te filmy, skoro zawodowy krytyk widział ich więcej?

IMG_0096

Argument trzeci: panuje kult ciała. Ludzie uwierzyli, że kaloryfer na brzuchu da im szczęście. Z tym, niestety, muszę się trochę zgodzić. Strony na fejsie, których celem jest pokazywanie idealnych, wysportowanych ciał mają motywować. Ale motywować do czego? Idealna rzeźba nie wpływa na sprawność, zdrowie ani na poczucie szczęścia. Dużo ludzi bardzo emocjonalnie  reaguje na zdjęcia osób z wypracowaną sylwetką – od zachwytu po nienawiść. Jasne, jeżeli mamy nadwagę – schudnięcie jest super motywacją do ćwiczeń. Oby tylko nie zamieniła się w obsesję.  Moim zdaniem, najlepiej skupić się na pasji do konkretnego sportu. Na poczuciu mocy i radości. Na świadomości kształtowania charakteru przez aktywność  fizyczną oraz na inwestycji w zdrowie. Esencją bycia fit jest siła, pogoda ducha, zdrowie i ciężka praca, a nie cykanie fotek mięśni po każdym treningu.

IMG_0098

Jak wiecie kocham ruch. Podoba mi się moda na zdrowy tryb życia. Bo sport i dobre jedzenie dają mnóstwo bonusowej energii. Bo wiem, że to się opłaci w ostatecznym rachunku. A niech nas motywują trenerki fitness, niech joginki się wyginają, niech ludzie wrzucają na fejsa treningi z endomondo. Niech zdrowe jedzenie przestanie być fanaberią. To dobry kierunek. Staje się zły, gdy zaczyna być chorobliwym dążeniem do określonego wyglądu albo wypiera wszelkie inne aktywności z życia. Choć z tym drugim ostrożnie, nie byłoby wielkich sportowców bez poświęcenia dla sprawy. Na szczęście przeciętny człowiek nie musi prowadzić ascetycznego trybu życia, żeby znaleźć czas na krótki trening dwa lub trzy razy w tygodniu.  Nie poddawajcie się:)

9 thoughts on “Ratunku, nadchodzi fit terror!”

  1. Agata, to będzie pewnie trochę creepy, ale znów muszę się zgodzić.
    Mnie hiperumięśnione ciała nie wkurzają, ale też zupełnie nie motywują, bo nie do tego dążę.
    Fit tak, ale chyba nie taki totalny, twarógtreningkurczakmocniej100kgwprzysiadzieodżywka, nie ma w tym nic złego, każdy ma prawo do własnego pierdolca. Mnie kręci taka aktywność, która da sprawność, nie ukrywam, że szczupłe ciało i pozostawi czas na rozwój innych pasji.

  2. Moda na fit- spoko, ale szkoda, że mnóstwo ludzi podąża za nią bezrefleksyjnie, mając w głowie jedynie efekty aparycyjne. Nie jest mi szkoda czasu na treningi, tak samo jak nie szkoda mi czasu na branie prysznica albo gotowanie pysznych zdrowych rzeczy :) I jeżeli uda mi się osiągnąć choć 1/20 tego, co umie Kino- będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

  3. Wydaje mi się, że we wszystkim należy znaleźć złoty środek. Większość z nas nie może pozwolić sobie na codzienne godzinne treningi, bo ma masę innych obowiązków. Nie oznacza to jednak, że nie można zmienić swojego ciała i swoich możliwości. Wszystko jest kwestią czasu, konsekwencji i cierpliwości.

    Szczerze przyznam, że chociaż fitnessem zajmuję się dość długo to nie spotkałam się z większą krytyką. No, może na początku od strony bliskich słyszałam „rób doktorat, a nie kolejny kurs instruktora”. Ja jednak robiłam swoje. Teraz motywuję, radzę i pomagam. Myślę, że z doktoratu z wykorzystania projektowania parametrycznego w architekturze nie byłoby tyle pożytku;)

    Pozdrawiam

    1. Agata Ucińska

      Dokładnie tak:) Rozbudowane, czasochłonne treningi są dla pasjonatów albo zawodowców. Ale umiarkowana ilość ruchu jest potrzebna każdemu.

      Gratuluję pójścia własną drogą, to jest świetne!

  4. Warto jeszcze dodać, że sport zabija i wyniszcza zdrowie. To argument przytaczany w każdym przypadku śmierci uczestnika podczas biegu masowego. Zazwyczaj poprzez ironiczne „a mówili, że sport to zdrowie”. Tak jakby ataki serca nie zdarzały się ludziom, którzy właśnie siedzieli na kanapie bądź szli do kiosku po gazetę.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *