Swój pierwszy kurs nauczycielski oraz szkołę jogi, w której go zrobiłam znalazłam przez Google wpisując „Yoga Teacher Training India”. Kiedy wpadłam na Trimurti Yoga (wtedy jeszcze pod inną nazwą), moje serce zabiło mocniej. Podobał mi się program i nauczyciele. Na początku myślałam, że jedna z założycielek – Karo, jest Niemką. Potem jednak wczytałam się i okazało się, że wow, to Polka! Postanowiłam napisać do niej na fejsie i kolejne wow – miałyśmy wspólnych znajomych! Na dodatek miała niebawem, z mężem Ajayem, przyjechać do Warszawy. Umówiliśmy się na obiad, przegadaliśmy kilka godzin i byliśmy pewni, że chcemy zrobić kurs właśnie z nimi. Rok później marzenie spełniło się.
Kurs z Trimurti zmienił moje życie. Nie tylko dlatego, że wyjazdy do Indii i kursy jogi z zasady zmieniają życie. Poznałam tam niesamowitych nauczycieli i wiele aspektów jogi, których istnienie mogłam wcześniej jedynie przeczuwać. Karolina Sharma – która uczyła nas Vinyasy Flow i metodyki nauczania wywarła ogromny wpływ na moją praktykę i na to jaką teraz jestem nauczycielką. To właśnie ona pokazała mi jak połączyć tradycję jogi z zachodnią wiedzą. Jak nie bać się być sobą prowadząc sesje. Pokazała, że w jodze jest miejsce na kreatywność i śmiech. Nauczyła mnie słuchać swojego ciała i być uważną w trakcie praktyki. Zachęciła zarówno do poznania bardzo tradycyjnych aspektów (np. mantr i medytacji) jak i do eksperymentowania. Zobaczyła we mnie potencjał i dodała dużo odwagi.
Cieszę się, że mogę Was zapoznać. Moi Drodzy – oto Karo. Miłego czytania!
Dlaczego zaczęłaś praktykować jogę?
Na początku studiów na Akademii Teatralnej zaczęłam zauważać, że moje ciało nie jest zdrowe (a już od kilku lat zmagałam się z cukrzycą). Miał na to wpływ tryb życia jaki prowadziłam i wynikające z niego zmęczenie. Poczułam, że potrzebuję jakiegoś wsparcia. Lekarze, którzy się mną wtedy zajmowali, robili to jak potrafili najlepiej, ale nie osiągali dobrych skutków. Szukałam czegoś, co będzie miało wpływ zarówno na moje ciało, jak i na umysł. Moim zdaniem dużo zaczyna się w głowie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że joga wciągnie mnie tak głęboko i że zainteresuję się również filozofią. Szukałam fizycznej metody. Akurat koło mojej uczelni znajdowała się jedna ze świetnych szkół. Postanowiłam spróbować. Bardzo szybko lepiej się poczułam, ustabilizował mi się cukier, schudłam 8 kg i miałam więcej energii.
Jak pomogła ci joga w cukrzycy?
Dzięki jodze ciało się oczyszcza. Po latach wiem, że szczególnie pomocna jest praktyka vinyasy, w której zwracamy szczególną uwagę na oddech. Oddech pomaga usunąć toksyny. Naturalnie wyrównują się hormony. Nagle się okazało, że zmniejszyłam dawkę dobową insuliny o 1/3. Dzięki niewielkiemu wysiłkowi miałam wspaniałe efekty. Nie miałam męczących wahań cukrów. Na jodze odzyskuje się kontakt ze swoim ciałem. Przez cukrzycę ciało kojarzyło mi się z chorobą. Dzięki praktyce poczułam, że znów lubię swoje ciało. Poczułam, że jest pełne życia i radości. Cukrzyca jest chorobą, która jest związana ze strachem, niepewnością i ciągłą samokontrolą. To zabija radość życia i spontaniczność. Budzisz się rano i wiesz, że musisz się zmieścić w tabelce między takim, a takim wynikiem. Na jodze można odpocząć. Zacząć na nowo ufać swojemu ciału. Prowadzenie cukrzycy przez lekarzy jest oparte na strachu i kontroli. Jesteś zastraszany, że jak będziesz mieć zły cukier to zemdlejesz, a jak zjesz słodycze, to stracisz nogi albo nerki. Żyjesz w świecie, w którym ( zwłaszcza jako młody człowiek) jesteś przerażony. Joga przychodzi z odwrotną koncepcją. Twoje ciało jest piękne. Jest jak doskonały wehikuł, który przewozi nas przez życie. Okazuje się, że jesteś czymś więcej niż ograniczenia swojego ciała i umysłu. Nie jesteś swoją chorobą. Okazuje się, że masz wpływ na swoje życie. Uzdrawiające moc jogi polega na tym, że bierzesz odpowiedzialność za swoje emocje, za to jak żyjesz, jak postępujesz w każdej sytuacji. Zamiast standardowego pozwolenia na przygniecenie przez rzeczywistość, mówisz sobie: nie, nie, chwileczkę, jestem wystarczająco silnym człowiekiem, żeby ta rzeczywistość mnie nie przygniotła. Doświadczamy różnych rzeczy – dobrych i złych, ale nie musimy być totalnie tożsami z tym co się dzieje wokół. Wszystko możemy wykorzystać, aby stać się lepszym, silniejszym człowiekiem.
Dużo praktykowałaś?
Najpierw 2 razy w tygodniu. To nie sztuka wpaść w obsesję. Na początku to naturalne, że chcesz ćwiczyć jak najwięcej, ale trzeba zachować rozsądek. Ja zaczęłam z Iyengarem. Pracowałam nad odkrywaniem własnego ciała , z dzisiejszej perspektywy – aż nadto detalicznie. Wtedy to było świetne, bo w ogóle nie rozumiałam swojego ciała. Przez cukrzycę, wszystko padło, hormony szalały, przytyłam. Joga wg. metody Iyengara była podróżą – gdzie jestem, jak się czuję. Wolną i precyzyjną. W pewnym momencie było tak, że praktykowałam codziennie wczesnym rankiem, przed studiami. Gdy miałam okienko szłam na jogę. To dawało oddech. W szkole teatralnej panowała szczególna atmosfera. Niby luźna, ale dało się odczuć ciśnienie – kto jest kim, z kim się zna, jakiego reżysera lubi. Umysł znajdował się zawsze w stanie czuwania, uczestniczył w wyścigu ego. Zajęcia jogi stanowiły super chwilę w ciągu dnia – był nagle czas na obserwację własnego oddechu. Jedyną rozrywką moich znajomych były imprezy, alkohol i narkotyki. Każdy pali to ja też, ok, idziemy na imprezę. Ale nagle stwierdziłam, że to nie jest moja rzeczywistość. Nagle poczułam się nieszczęśliwa.
Wtedy wyjechałaś do Indii?
To brzmi jak szalona historia, ale jest całkiem logiczna. Praktykując jogę wciąż tkwiłam w środowisku teatralnym. Chciałam przenieść myślenie o sztuce jako o ekspresji, do której każdy ma prawo, na sceny profesjonalnych teatrów. Pracowałam z osobami z zespołem Downa. Traktowaliśmy tę pracę jako sztukę, a nie terapię. Jednocześnie współpracowałam z Teatrem Narodowym i Teatrem Studio. Chciałam przekonać ludzi stamtąd, że ta sztuka ma sens, że należy ją zetknąć z prawdziwą publicznością. Jednak nikt nie dawał jej szans. Środowisko, w którym tkwiłam było rozczarowujące. Pełne imprez, alkoholu, układów i korupcji. Zetknęłam się z najgorszym wymiarem teatru. Wydawało mi się, że można to zmienić. Dużo udało się zrobić, powstało kilka świetnych projektów. To jednak kosztowało mnóstwo energii, zarwanych nocy, imprez ( jeśli nie uczestniczysz w życiu środowiska, to nie masz na nie wpływu). Do tego zarobki animatora kultury były naprawdę śmieszne, więc prowadziłam kilka projektów jednocześnie. W pewnym momencie nastąpiła kumulacja przepracowania i rozczarowania. Wtedy poznałam Ajaya, mojego obecnego męża, który wyczuł, że potrzebuję wakacji i zaproponował mi wyjazd na Goa. Oczywiście najpierw pomyślałam, że to niemożliwe. Nie miałam pieniędzy, urlopu, a przede wszystkim nie znałam tego człowieka! W końcu sprawy ułożyły się tak, że wyjechałam i się zakochałam. Po krótkich wakacjach wróciłam do Polski. Musieliśmy postanowić co dalej. Wybraliśmy Indie. Przez 3 miesiące podróżowaliśmy po całym kraju, ja odwiedzałam różne szkoły jogi.
Zaczęłaś uczyć jogi?
Już w Warszawie wykorzystywałam jogę w swojej pracy – uczyłam teatru. Pracowałam, z amatorami (seniorami, dziećmi, nastolatkami) i osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Joga była tu świetnym narzędziem. Potem studiowałam jogę w wielu miejscach w Indiach. Zabrakło mi tam profesjonalizmu, który znałam z Europy. Chciałam, żeby ludzie wiedzieli w czym biorą udział, jaki to ma sens i czy jest bezpieczne. Indyjskie kursy są często chaotyczne i nie mają struktury. Na przykład idziesz na kurs dla cukrzyków, przez 4 dni śpiewasz mantry, których nie rozumiesz, potem przechodzisz radykalne oczyszczanie, pijesz słoną wodę i 2 dni spędzasz w toalecie. Nikt nie tłumaczy czemu akurat to jest uznawane za podstawę w leczeniu cukrzycy. Zamarzyło mi się miejsce łączące mądrość wschodu i zachodu. Postanowiliśmy otworzyć szkołę. W ten sposób zostałam nauczycielem jogi na „pełen etat”.
Co Twoim zdaniem joga może dać współczesnemu człowiekowi?
Kilka ważnych rzeczy. Zaufanie do siebie samego, do swojego ciała. Spokój umysłu. Wszyscy żyją za szybko. Tymczasem sesja jogi jest czymś odwrotnym. Nie ma bum, bum, bum, hej do przodu, jesteś najlepszy. Musisz zwolnić i poobserwować co się dzieje. Joga może być remedium na stres i choroby cywilizacyjne takie jak depresje, stany lękowe. Wspomaga ciało i może stanowić element wielu terapii. Dzięki pracy z umysłem lepiej sobie radzimy. Zazwyczaj identyfikujemy się z błędnymi przekonaniami na własny temat, ograniczamy się do własnego ciała. Większość ludzi, których spotkałam na macie chce się zaakceptować. Mamy zakodowane, że jesteśmy ograniczeni. Tymczasem joga łamie te ograniczenia. Człowiek staje się niezależny, ma wolny umysł i trudno nim manipulować.
Czy joga należy do Indii? Co Zachód zrobił z jogą?
Można powiedzieć, że Zachód rozwinął techniczną wiedzę dotyczącą asan, a Indie przechowują duchowość. Trochę to prawdziwe, a trochę nie.
Faktycznie przeciętny człowiek na Zachodzie utożsamia jogę z praktyką asan. Bardziej zaawansowani może wiedzą, że jest w to zamieszany oddech. Mało kto wie, że jest to system filozoficzny i styl życia. W Polsce myli się jogę z religią albo z sekciarskim New Age. Jednocześnie 99% naszych studentów to ludzie z zachodniego świata. Nie przyjeżdżają po fizyczny aspekt, chcą poznać filozofię. Trochę niesprawiedliwie uważa się, że na Zachodzie liczy się marketing, że sprzedano część prawdy. W Indiach też jest marketing, tylko inaczej się objawia. Polega zazwyczaj na kulcie jednego człowieka – guru i sprzedaży „jedynej prawdziwej jogi.” Co trzeci człowiek w Riszikeszu deklaruje, że jest przywódcą duchowym, kimś wyjątkowym, kto długo praktykuje jogę i doskonale się na niej zna. Potem okazuje się, że taka osoba oszukuje finansowo, nie dba o bezpieczeństwo kolan w trakcie praktyki, albo krzyczy na uczniów. Gdzie tu duchowość, gdzie dobro płynące z jogi? Joga ma korzenie w Indiach, ale nie należy do jednej nacji. To uniwersalne narzędzie dla każdego. Zachód wniósł niesamowity wkład w rozwój wiedzy nad techniczną i medyczną stroną jogi. W Indiach można z kolei wyraźnie odczuć świadomość że ciało i umysł to jedność.
Joga zaczyna się na macie, ale nie kończy na niej. Wpływa na to jak traktujesz ludzi, czy się uśmiechasz. Jaką energię w sobie nosisz, z czym przychodzisz do świata. Bo masz wpływ na ten świat. Czy rozwiązujesz problemy, czy zostajesz problemem, który będzie niesiony dalej. Ludzie na Zachodzie często zapominają, że w całym życiu mogą utrzymać energię z maty.
Co myślisz o modyfikacjach – połączeniu jogi z tańcem, sztukami walki, z fitnessem?
O ile nie jest to tylko marketingowy chwyt, a coś autentycznego, to uważam, że to piękna sprawa, ponieważ płynie prosto z serca i doświadczenia. Ja łączyłam jogę z teatrem, choć może się to wydawać abstrakcyjne. Wydaje mi się, że przez to ludzie doświadczyli tego, co chciałam im przekazać. To trochę jak z pisaniem książki. Pisarz spotyka się z czytelnikiem w trakcie jakiejś historii. Jeśli ktoś fascynuje się tańcem czy sztukami walki i może wpleść w to doświadczenie z jogi, to świetnie! Joga to coś więcej niż jedno, konkretne ćwiczenie.
Co według Ciebie jest esencją jogi?
Świadomość ruchu i świadomość celu. Joga to jedność. Integracja. Jeżeli jakaś czynność np. podlewanie kwiatów przywraca jedność i niweluje cierpienie, to jest to jogiczna czynność! Oczywiście jako osoba wykształcona w Indiach uważam, że asany są bardzo ważne. Są ciekawą, użyteczną ramą, pozwalają komplementarnie pracować z ciałem. Ale świadomy ruch, nie będący asanami, będzie bardziej jogiczny niż bezmyślne kopiowanie pozycji jogi bez koncentracji na oddechu i bez świadomości celu.
Dziękuję za rozmowę :)
Foto: Wojtek Stachura – człowiek o wielu talentach!
Fantastyczny, mądry wywiad!:)
:*
Jestem szczęśliwy i dumny z takiej Córki jak KARO. Dziękuję Pani Agacie za ten wywiad a Panu Wojtkowi za piękne zdjęcia mojej Karolinki, Ajay’a i b. sympatycznej suczki Mayi – pozdrawiam wszystkich z dalekiej Polski a aktualnie z sanatorium kardiologicznego w Nałęczowie – FK
A ja bardzo dziękuję za ten wzruszający komentarz! Pozdrawiam serdecznie.
Inspirująca kobieta :)
Bardzo :)
Karo to też (jak autor zdjęcia) człowiek wielu talentów. Jest bardzo uzdolniona muzycznie. Wszystkiemu co robi, oddaje się bez reszty, więc dobrze się stało, że dzięki obecnej pasji odnalazła harmonię. Ciekawa jestem, dokąd ją zaprowadzi to doświadczenie albo czym jeszcze zaowocuje. Dziękuję za interesującą rozmowę.
Fajnie, że przedstawiłaś Karolinę. Teraz tyle modnych zachodnich joginek jest, że bardzo często nie wiem nawet ile naszych rodaczek się tym zajmuje. Osobiście planuję dokończyć swoją edukację jogową w Indiach. Aktualnie szukam szkoły, gdzie mogę się wybrać. Dzięki więc i za informację o tej.
Czy można jakoś z Karoliną się skontaktować w sprawie wyjazdu? Mam wiele pytań dotyczącej edukacji w Indiach, ale wyjazd mnie przeraża.
Pozdrawiam
Bardzo ciekawy i bardzo inspirujący wywiad. Aż zamarzyłam o wyjeździe do Indii…
Wspaniały wywiad! Dziękuję! Odkryłam Twój blog dzięki Asi Glogazie i przeczytałam od deski do deski. Czekam na więcej wpisów i materiałów, kanał na YT też już w subskrypcjach. Sama od lat ćwiczę jogę ale na bardzo amatorskim poziomie. Zmieniła moje życie, chociaż wciąż walczę z lenistwem :) Pozdrawiam!
Kranti Yoga is delighted to offer this 300 hour yoga teacher training India. Join us in Patnem for this 4-week course that brings together Yin Yoga and Vinyasa Flow. This course is our advanced YTTC certification. It is for those students who have already graduated in any Yoga Alliance registered 200 hour yoga teacher training in India and would like to deepen practice and develop new skills as a teacher.
As someone still navigating this field, I find your posts really helpful. My site is 46N and I’d be happy to have some experts about Online Business like you check it and provide some feedback.